Clary:
Kiedy tylko zamknełam drzwi swojego pokoju poczułam okropny ból w brzuchu. Złapałam sie za niego, po czym starałam sie dotrzeć do łazienki, kiedy to zrobiłam zamknełam je na zamek i podeszłam do umywalki. Przez koszulke prześwitywała plama krwi, która robiła sie coraz większa. Czułam jakby ktoś rozrywał mój brzuch na strzępy, dźgając go nożem z brutalnością. Z trudem łapałam oddech, starałam sie resztkami sił poszukać czegość ostrego w szafce pod umywalką, po kilku chwilach znalazłam nóż. Obracałam go w dłoni kiedy usłyszałam ciche pukanie, a po chwili głos Jace’a.
- Clary ? - dodał spokojnie gdy nie odpowiadałam - Clary wiem że tam jesteś otwórz, prosze.
Nie odpowiedziałam, ból był zbyt silny bym złapała nawet oddech. Wziełam nóż w obie ręce i z drżącymi rękami dźgnełam sie z całej siły w brzuch. Nóż wypadła mi z rąk i upadłam na podłoge za nim zemdlałam usłyszałam głos Jace’a i wyważanie drzwi, potem już tylko ciemność..
Nie wiem ile tak leżałam, minuty, godzniy może dni ? Wszedzie było ciemno, ból ustał, ale nie mogłam otworzyć oczu. Po kilku chwilach usłyszałam czyjś głos, był mi bardzo znajomy.
- Kiedy w końcu sie wybudzi ? - głos był cichy i podenerwowany, a zarazem zmartwiony.
- Spokojnie Jace, będzie z nią dobrze - usłyszałam drugi głos, który należał chyba do Magnusa - Ale musimy czekać.
Blondyn prychnął.
- Czekamy już pare godzin i nic.
Pare godzin ? Aż tyle jestem nie przytomna ? Chyba znajdowałam sie w Izbie chorych.
Starałam sie otworzyć oczy, ale nie wychodziło mi to.
Po chwili usłyszałam jak drzwi sie otwierają i kroki kierujące sie w moją strone.
- Gdzieś Ty była ? - Jace prawie krzyknął.
- Na spacerze ? - odparł głos, który należał do Rachel.
- Spacerze ? Jaki cholerny spacer zajmuje aż 6 godzin ?
Byłam prawie pewna że dziewczyna wywróciła oczami.
- Jace, przestań na nią krzyczeć -odezwał sie głos Isabelle, pewnie musiała tu stać od początku.
- Ja nie krzycze ja wyładowuje swoje emocje - po tych „ krzykach “ zapadła cisza.
- Przepraszam - szepnał i byłam więcej niż pewna że na nią spojrzał - Ja..
- Jesteś zmęczony i martwisz sie o Clary, wiem i rozumiem. Też sie o nią martwimy - powiedziała spokojnie 15 latka.
Za nim ktokolwiek coś powiedział znów uslyszałam otwieranie drzwi i kroki.
- Gdzie zgubiłeś wampira ? spytała Izzy.
- Śpi - odezwał sie cierpko Alec.
- Widze ze jego ta sprawa mało interesuje - mrukneła brunetka.
- Jest zmęczony.. - przerwano mu.
- Jak każdy z nas - warkneła Rachel.
Zapadła długa cisza, a ja po raz kolejny próbowałam powoli podnosić powieki do góry.
Udało mi sie, ale widziałam jedynie zamazane sylwetki stojące wokół mnie. Nie umiałam nikogo rozpoznać. Mrugnełam kilka razy, aż obraz zaczął sie robić wyraźniejszy.
Jace:
Obserwowałem jak Clary powoli otwiera oczy. Widziałem jak sie rozgląda i jak patrzy na każdego z osobna, a jej wzrok spoczął na mnie. Spojrzałem kątem oka na reszte, a oni jakby czytając mi w myślach wyszłi bez słowa, jedynie Izz odwróciła sie do rudej i uśmiechneła, po czym zostaliśmy sami.
Znów na nią spojrzałem i dostrzegłem w jej oczach coś dziwnego.
Spuściłem wzrok i oparłem sie rękami o jej łóżko naprzeciw niej, po chwilowej ciszy zabrałem głos.
- Co to do cholery miało być ? - siłowałem sie na spokojny ton, nie patrząc na nią.
Nie odpowiedziała, spojrzałem na nią, wpatrywała sie tępo w swoje ręce. Przegryzłem dolną warge.
- To nie tak.. - zaczeła słabym głosem nadal spoglądając na ręce.
- A jak ? - podniosłem głos i dodałem - Wytłumaczysz mi to ?
Wzieła płytki wdech.
- Ja..wiem jak to musiało wyglądać..
- Wiesz ? - prychnełem, po czym dodałem wkurzony - Znalazłem Cie w łazience całą we krwi a na dodatku z zakrwawionym nożem obok, powiedz co mógłbym sobie pomyśleć ?
Oderwałem ręce od poręczy i podszedłem do ściany, walnełem w nią z całej siły ręką wogóle nie kontrolując tego co robie i mówie.
- Jace przestań prosze.. - szepneła słabo patrząc na mnie w lekkim..strachem ?
Odwróciłem sie i spojrzałem na nią nie obchodził mnie ból w kostkach, które pewnie krwawią. Obserwowałem jej wyraz twarzy, który zmienił sie w niepewny.
- Przestać co ? Dziewczyna którą kocham chciała sie zabić, a ja mam przestać ? - krzyknełem
- Nie chciałam sie zabić ! - mimo słabego głosu również krzykneła, spojrzałem na nią i zobaczyłem jej zaszklone oczy. Spuściłem wzrok, nie mogłem patrzeć w jej oczy. Nagle do izby wpadli Alec i Izz, spojrzeli na nas, pewnie zaalarmowani przez krzyki. Nie zaszczyciłem ich spojrzeniem i poprostu wyszedłem, wyszedłem nie odwracając sie za siebie.
Isabelle:
Staliśmy na korytarzu kiedy usłyszeliśmy krzyki nie czekając wraz z moim bratem pobiegliśmy do Izby, kiedy tam wpadliśmy Jace nawet na nas nie spojrzał tylko wyszedł bez słowa. Spojrzałam na Clary, która siedziała w pozycji siedzącej, a po jej policzku spłyneła łza, szybko do niej podeszłam i przytuliłam.
- Ja naprawde nie chciałam sie zabić - szepneła przez potok łez.
- Cii - starałam sie ją jakoś uspokoić nie zauważając kiedy doszli tu Rachel i Magnus.
- Tak to wyglądało - odparła ostrożnie Rachel.
Ruda odsuneła sie ode mnie wycierając oczy i zaczeła.
- To nie tak..ja wam o czymś nie powiedziałam - tu spojrzała na nas.
Spojrzałam na nią niepewnie i odsunełam sie.
- Clary.. - nie dokończyłam, bo mi przerwała.
- Verdun wbił mi nóż w brzuch. To było podczas pierwszego koszmaru, kiedy zorientowałam sie że mam wielką podłużną blizne na brzuchu wiedziałam że nie da mi spokoju że to dzieje sie na prawde.
Ukrywałam ją, nie chciałam wam powiedzieć, ale ból był zbyt silny z trudem łapałam oddech, potem zaczeła z niej lecieć krew. Robiłam wszystko by nikt sie nie domyślił, ale kiedy Rachel wyczuła ode mnie krew, wiedziałam że będzie coś podejrzewać. W końcu ból był na tyle okropny że poszłam do łazienki w poszukiwaniu czegoś co mogło by go uśmierzyć i znalazłam - przerwała i domyślam sie że przypominała sobie obrazy z tego zdarzenia - ale przyszedł Jace, nie chciałam by mnie taką zobaczył dlatego wziełam nóż i..wbiłam go w siebie z całej siły, by tylko sie znieczulić - ostatnie słowa wyszeptała słabo i szybko spuszczając wzrok.
Obserwowałam ją z zszokowaną miną.
- Wiedziałam że coś jest nie tak - szepneła Rachel zamyślona.
Spojrzałam na każdego, wszyscy wyglądali na zszokowanych prócz Magnusa, który wpatrywał sie w rudą z nieokreślonym wyrazem twarzy.
Czarnoksiężnik chyba widząc że sie mu przyglądam odparł.
- Kiedy czekaliście na korytarzu, a ja zajmowałem sie jej raną, zauważyłem że miała jeszcze inną, wiedziałem że nie mogła sama sobie jej zrobić. Zorientowałem sie że musiał to być Verdun, ale.. - tu spojrzał na Clary, która nadal miała spuszczoną głowe - ..Nie rozumiałem dlaczego nam tego nie powiedziałaś.
Spojrzałam na niego.
- Dlaczego Ty nam tego nie powiedziałeś ? - spytałam oskarżycielsko - Teraz Jace myśli że Clary chciała sie zabić.
Magnus westchnął.
- Z jednej strony Jace ma racje.
- Co ? - spojrzałam na niego głupio.
- Ta blizna to coś w rodzaju klątwy, ostrze którym Verdun ją dźgnął był nią nasączony. Tracisz siły, a ból jest nie znośny, to troche jak powolna śmierć, jednak od tego sie nie umiera, choć tak wygląda.
- Jeśli Verdun nie chciał jej zabić to dlaczego ją dźgnął ? - spytał Alec.
- Tego niestety jeszcze nie wiem.
- Często będe czuła ten ból ? - spytała ostrożnie Clary.
Magnus westchnął.
- Jeśli czułaś go wcześniej to teraz i tym bardziej. Jednak zrobie wszystko byś sie od niego uwolniła - uśmiechnął sie lekko i wyszedł.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
- Jesteś osłabiona, musisz odpoczywać - zmieniłam temat uśmiechając sie do niej pocieszająco. Odwzajemniła gest - Wpadne do Ciebie potem.
Po tych slowach wyszłam.
Clary:
Kiedy Izz wyszła zauważyłam jak reszta też sie kieruje w strone wyjścia. W końcu zostałam sama, odkryłam kołdre i podniosłam troche koszulke, lekko dotknełam brzucha widniała na nim blizna zadana przez demona i moja, jednak była zabandażowana i nie mogłam zobaczyć jak wyglądają.
Westchnełam, po czym troche sie podniosłam, robiłam to delikatnie, bałam sie że znów zacznie mnie boleć. Oparłam sie rękami o łóżko i wstałam, mimo że poczułam lekkie ukłucie w dole. Miałam dość leżenia postanowiłam sie gdzieś przejść i przy okazji wytarłam szybko oczy. Zauważyłam ze jestem w tym co wczoraj czyli spodniach i jakiejś koszulce. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam na szczęście nikogo nie było na korytarzu więc mogłam spokojnie iść, a raczej musiałam kiedy szłam brzuch dawał o sobie znać. Doszłam do kuchni i podeszłam do lodówki wyciągając sok. Wypiłam łyk i odstawiłam butelke na blat, stałam tak przez chwile w końcu wziełam butelke do ręki i odwróciłam sie z zamiarem wyjścia, ale kiedy tylko przekroczyłam próg o mało na kogoś nie wpadłam, spojrzałam tej osobie w oczy, Raphael. Szybkim ruchem go wyminełam, ale w ostatniej chwili złapał mnie za ręke przez co musiałam sie odwrócić.
- Co ? - spytałam patrząc na niego uważnie.
- Chodź - odparł spokojnie.
- Gdzie ? - spytałam podejrzliwie.
- Zobaczysz - odrzekł z tajemniczym uśmieszkiem i pociągnął mnie za ręke w strone korytarzy. Szliśmy w ciszy aż dotraliśmy do drzwi kiedy je otworzył rozszeszyłam oczy ze zdziwienia, ale i z zadowolenia.
- Oranżeria - szepnełam rozglądając sie, nie wiele sie tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty tutaj. Spojrzałam na wampira, który szedł niedaleko mnie.
- Skąd wiedziałeś ?
Zaśmiał sie, tak zwyczajnie. Rzadko tak robił, a nie powiem że powinnie robić to częściej.
- Zgadywałem - odparł spoglądając na kręte schody, podszedł do nich i usiadł na 3 schodku podążyłam za nim i usiadłam obok. Trwała cisza dopóki sie nie odezwał.
- To co dzisiaj zrobiłaś było głupie - mruknął nie patrząc na mnie.
Zamknełam oczy by po chwili znów je otworzyć.
- A miałam jakiś inny wybór ?
Raphael spojrzał na mnie.
- Miałaś, ale z niego nie skorzystałaś - spojrzałam na niego nierozumiejąc, a on dodał - Bane by ci pomógł gdybyś troche wcześniej pomyślała i mu o tym powiedziała. A twój Amado* nie myślałby teraz o tobie jak o niedoszłej samobójczyni.
- Nie sądziłam że Jace tak do odbierze - wpatrywałam sie w swoje ręce.
- Nie tylko on, wszyscy..no może oprócz mnie - dodał - Zgadnij kto pierwszy zjawił sie w Izbie po tym jak Jace darł sie na cały Instytut - tu spojrzał na mnie.
Też na niego spojrzałam, po czym spuściłam wzrok i pokręciłam głową.
- Martwi sie o ciebie. I sam nie wierze że to mówie, ale nie wiń go za takie zachowanie, znalazł cie w kałuży krwi z nożem obok. Sam wpadłbym w wściekłość i niezrozumienie gdybym... - przerwał, po czym dodał - Nie ważne.
Po tych słowach wstał i odwrócił sie do mnie.
- Idziesz ?
Pokiwałam głową i wstałam, po czym oboje wyszliśmy z Oranżerii.
Gdy byliśmy w połowie drogi na 2 piętro, poczułam ból brzucha to nie był ten sam, był spowodowany osłabieniem i pustym żołądkiem. Zatrzymałam sie, wampi odwrócił sie do mnie.
- Wszystko okej ? Może powinnaś odpocząć - stwierdził, nie odpowiedziałam, byłam za bardzo słaba. Chłopak nie czekając wziął mnie delikatnie na ręce i skierował sie do mojego pokoju w tuliłam sie do niego, po czym odpłynełam w sen.
* Z hiszp. Amado - UkochanyCzy tylko ja jestem nocnym Markiem ? xd kolejny rozdział mam nadzieje że sie spodoba ^.^ Zapraszam do komentowania ♥
Rozdział jest świetny. Szkoda mi Jace. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńRozdział BOSKI <3 Nexta, please !!!
OdpowiedzUsuńBiedny Jace i Clary. Naprawdę tak mogli to odebrać. Kiedy next ? <3
OdpowiedzUsuńReakcja Jace'a ;-; co będzie dalej ?? Dawaj Next :D
OdpowiedzUsuńRaphael i Clary *_* mmm czekam na wie ej scen z nimi + zazdrosny Jace ;)
OdpowiedzUsuńOch ja pisałam 6 Rozdział koło pierwszej. Wiec będę cie wspierać . Rozdzial jsk zawsze genialny. A wwampirk tez zachował sie niczego sobie
OdpowiedzUsuń