sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 23

 Rozdział dedykuję Ms. Veronice. xx

RACHEL

Otworzyłam oczy z trudem łapiąc oddech. Kolejny koszmar tej nocy, tym razem był o wiele gorszy. Gdy już uregulowałam swój oddech i serce rozejrzałam się po sali. Tak wciąż jestem w izbie. Maryse powiedziała, że tak będzie lepiej. Szkoda tylko, że nie dla mnie pomyślałam.


Nie wiele myśląc, wstałam z łóżka kierując się do wyjścia. Szybko przeszłam korytarz, wchodząc schodami na odpowiednie piętro i kierując moje kroki w stronę pokoju. Gdy stanęłam przed drzwiami trochę się wahałam. W końcu,jednak bez pukania weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. W pomieszczeniu panowała ciemność, ale o dziwo chłopak nie spał. Siedział na parapecie, a kiedy mnie zobaczył zeskoczył z niego.


- Co ty tu robisz? I dlaczego nie leżysz w izbie? - spytał przyglądając mi się.


Poczułam się trochę niezręcznie. Nie, nie dlatego, że stoję przed nim w króciutkich spodenkach i w koszulce w misie. To przypomniało mi podobne sytuacje, gdy spał ze mną po tym, jak widziałam Verduna.


- Miałam koszmary - powiedziałam zgodnie z prawdą - Mogłabym.. um.. spać z tobą? - dodałam trochę ciszej czując, jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. 


Alec spojrzał na mnie trochę zaskoczony, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.


- Mam to odebrać jako propozycje? - droczył się ze mną. A ja jeszcze bardziej się zawstydziłam mimo, że było ciemno to byłam pewna, że zauważył moją czerwoną twarz.


- Czy każdy facet musi myśleć tylko o jednym - fuknęłam podenerwowana.


- Ty to powiedziałaś - zaśmiał się widząc moją minę - Żartowałem. Chodź.


Podeszłam do łóżka i wślizgnęłam się do niego, obracając się tyłem do chłopaka. Po chwili poczułam, jak wchodzi pod kołdrę, a materac ugina się pod jego ciężarem. Zaraz potem, jego ręka oplotła się wokół mojej tali, przysuwając mnie bliżej siebie. Poczułam się bezpieczna, jednak z drugiej strony, nie chciałam tego. Wolałabym teraz, tak się czuć przy kimś innym, przy kimś, kto nie mógł by mi tego dać. Zamknęłam oczy chcąc zasnąć i wypędzić z głowy nie potrzebne myśli.
Chciałam po prostu zapomnieć, tak jak powiedział.

  *    *    *
Budząc się następnego dnia nie było przy mnie Alec'a. W sumie to i nawet lepiej. Wstałam z łóżka i ostrożnie wyszłam na korytarz do swojego pokoju. Gdy się już w nim znalazłam, od razu pobiegłam do łazienki. Było mi niedobrze, ale to nie jedyne zmartwienie. Czułam się słaba.
Spuściłam wodę i niezgrabnie wstałam podchodząc do umywalki, by umyć zęby i przemyć twarz.
Podniosłam wzrok na swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Ale to pewnie za łagodne słowo na mój wygląd. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust, które nieświadomie wstrzymałam. Otworzyłam oczy i skierowałam się do szafy, z której wyciągnęłam czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Włosy rozczesałam zostawiając rozpuszczone. Wiedziałam, że jak Maryse mnie zobaczy to będzie zła, jednak nie przejmowałam się tym. Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni, w której siedział tylko Pan Lightwood popijając kawę i przeglądając jakieś papiery. Trochę się zdziwiłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą. Usiadłam przy blacie i w tym samym czasie mężczyzna powiedział.


- Gdyby Maryse tu była, to siłą zaciągnęłaby Cię do izby - spojrzałam na niego zaskoczona. Skąd wiedział że to ja?


- Gdzie reszta? - spytałam niepewnie.


- Trenują -odparł krótko wciąż patrząc w papiery. Czułam się trochę dziwnie w jego towarzystwie. Może dlatego, że rzadko mam okazję z nim porozmawiać. Ale szczerze wolałam, by była tu Maryse, swoją drogą ciekawe, gdzie teraz jest.


- Maryse wyjechała do Idrysu. Wróci jutro pod wieczór - wyjaśnił, na co ja zrobiłam wielkie oczy.
Ten facet ma oczy dookoła głowy i czyta w myślach. Za niedługo odkryje pewnie, że jest jasnowidzem. Boże, co ze mną dzisiaj nie tak pomyślałam i nie widocznie pokręciłam głową.
- Jesteś głodna?


- Nie - wymusiłam uśmiech, po czym dodałam
 - Pójdę zobaczyć jak im idzie.

Wstałam odchodząc, ale zatrzymał mnie głos Robert'a.


- Będziecie mieli dzisiaj gościa.


Odwróciłam się w jego stronę, ze znakiem zapytania, ale ten zamiast odpowiedzieć, uśmiechnął się tajemniczo i wrócił do papierkowej roboty.
Stałam tam jeszcze przez chwile i jakby otrząsając się z transu ruszyłam w stronę sali treningowej.

CLARY

Siedzieliśmy tu od szóstej trenując i ani razu nie poczułam mdłości, czy osłabienia. Można by powiedzieć, że 'wróciłam' do zdrowych, ale wcale tak nie było. Spojrzałam na Isabelle, która aktualnie wspinała się po drabinkach bez linek, na co miałam ochotę krzyknąć w jej stronę zwracając jej uwagę, ale przez to pewnie straciłaby równowagę i koncentrację. Kątem oka zauważyłam Jace'a, który przechodził tor przeszkód. Było widać po nim determinację i szybkość, z jaką omijał lasery i płonące dyski. Nie zdążyłam przyjrzeć się mu bardziej, bo widziałam jak Alec rzuca we mnie serafickimi nożami. Sprawnie wszystkie ominęłam schylając się, albo odchylając się w bok. W tym momencie usłyszałam otwieranie drzwi, a do sali weszła Rachel. Trochę się zdziwiłam na jej widok. Jeszcze zaledwie wczoraj nie mogła wstać z łóżka. Rozejrzała się po sali, a jej wzrok padł na mnie.


- Cześć.


- Hej - rzuciłam wysyłając w jej stronę lekki uśmiech, którego nie odwzajemniła. 


- Jak się czujesz? - zapytała Isabelle, która znalazła się już na ziemi ciężko oddychając.


- Lepiej - odparła, po czym dodała - Robert powiedział, że będziemy mieli gościa. Wiecie coś o tym?


Spojrzałam na Izzy, która także przeniosła wzrok na mnie z miną, która mówiła sama za siebie - nie wiedziała. Nikt nie wiedział. Znów spojrzałam na Rachel, chcąc coś powiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszałam krzyk Alec'a.


- Clary! uważaj! - Nie zdążyłam nawet spojrzeć w tamtą stronę, a poczułam szarpnięcie, które spowodowało że zamknęłam oczy. Myślałam, że dostałam, czując za plecami.. ścianę? I czyjeś ręce oplatające mnie w tali. A gdzieś nie daleko brzdęk upadającego noża.


- Tęskniłaś? - cichy szept blisko mojego ucha spowodował zimne dreszcze. Doskonale wiedziałam czyj to głos. Powoli otworzyłam oczy napotykając jego czarne tęczówki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak blisko mnie się znajduje. Szybko odepchnęłam go od siebie i momentalnie spojrzałam na Jace'a, który nawet na mnie nie spojrzał. Jego wzrok był utkwiony w osobę obok mnie. Mimo, że na głowie miał kaptur, to widziałam jego złośliwy uśmiech. 


- Aż tak bardzo jej nie lubisz, że postanawiasz ją zabić? - Odwrócił się w stronę Alec'a, ścigając kaptur.


Wszyscy obecni byli nieźle zdziwieni jego wizytą, zwłaszcza o tej porze. Spojrzałam na Rachel, która spojrzała na mnie przelotnie i zaczęła wycofywać się z zamiarem wyjścia napotykając Magnus'a. Wymienili kilka słów, po czym dziewczyna opuściła sale, nie odwracając się.


- Co ty tu robisz? - usłyszałam głos Isabelle. 


- Powiedzmy że przyszedłem uregulować dług wdzięczności - odparł. Dług wdzięczności? Czyli on już wiedział. Przez krótką chwilę, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, żeby tego nie robił.


- Dług wdzięczności? Ty? - dodał sarkastycznie Jace, na co posłałam mu piorunujące spojrzenie, na które tylko prychnął. 

- Gdzie jest Rachel? - spytał Alec, rozglądając się po sali, czym zwrócił całą naszą uwagę na niego.


- Wyszła odetchnąć świeżym powietrzem - odpowiedział mu Magnus, nawet na niego nie patrząc. Jego wzrok był utkwiony w Raphael'u. Skąd to wiedziałam? Nie krył tego. Raphael na te słowa, mruknął coś pod nosem w swoim ojczystym języku, a następnie spojrzał na Bane'a, ale się nie odezwał.


- Pójdę do niej - mruknął brunet, po czym wyminął czarodzieja i wyszedł.

RACHEL

Siedziałam na schodach Instytutu, tak bez celu. Nie czułam się za dobrze, a rozmowa z Magnus'em wcale nie poprawiła mi samopoczucia.
Głęboko westchnęłam zamykając oczy, by po chwili znów je otworzyć.


- To przez niego, tak? - Na ten głos lekko podskoczyłam. Spojrzałam na Alec'a, który się do mnie przysiadł.


- Nie do końca - przyznałam szczerze, dodając - Wiesz dlaczego tu jest?


- Nie wiem - wzruszył ramionami - Nie miałem kompletnego pojęcia  że się tu zjawi. Ale skoro już tu jest, to najwidoczniej miał powód i to duży - dodał, patrząc gdzieś przed siebie.


Spojrzałam na niego przez chwile, ale nic nie powiedziałam.
Po krótkiej ciszy, postanowiłam zabrać głos.


- Wracamy?


Alec pokiwał tylko głową. Wstając, o mało co się nie przewróciłam, na szczęście przytrzymał mnie brunet. 


- Wszystko w porządku? - spytał z troską w głosie.


- Tak. Po prostu poczułam się słabo - odezwałam się nie pewnie, trzymając ręce na jego przedramieniu. Wzięłam kilka płytkich oddechów i podniosłam wzrok na niego.


- Jadłaś coś dzisiaj? - spytał, na co ja pokręciła głową, a on westchnął odchylając głowę do tyłu.


- Musisz coś zjeść - powiedział znów na mnie spojrzawszy.


- Nie jestem głodna.


- To dla twojego dobra.


- Alec, mówię poważnie. 


- Ja też. 


Nie zauważyłam, kiedy zostałam delikatnie przyciśnięta do jednej ze ścian. Jego ręce znajdowały się teraz znacznie niżej, niż wcześniej, a dokładniej na moich biodrach. Sama swoje przyparłam do ściany. Odważnie spojrzałam mu w oczy, w których można było dostrzec dziwne iskierki. Nie czułam strachu, ale nie podobało mi się to.


- Alec.. - to wystarczyło, by chłopak mnie puścił i bez słowa odszedł w kierunku wejścia zostawiając mnie z szokiem.

JACE

Przez resztę dnia przesiedzieliśmy w sali treningowej, szykując się na dzisiejszą misję. I nie, nie jest to Pandemonium, ale zupełnie inny klub, o nazwie Fancy, położony w znacznie dalszej części Brooklynu, która nie należy wcale do przyjaznej. Wszyscy trenowaliśmy, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu wybije odpowiednia godzina. 


- Zbieramy się - głos Alec'a zmusił mnie do zaprzestania ćwiczeń i spojrzenia na zegar, wiszący na ścianie. Dochodziła dziesiąta. Przeniosłem wzrok na bruneta, który w szybkim tempie wstał z podłogi, na której leżał dobrą godzinę i ruszył w stronę drzwi.


- Spotkamy się przy wyjściu! - usłyszałem jeszcze jego krzyk z korytarza, a potem zostałem sam.


Z niechęcią odłożyłem kij na swoje miejsce i ruszyłem do swojego pokoju się przebrać.
Po kilku minutach byłem już gotowy i zeszłem na dół, gdzie stali już Clary, Isabelle i Raphael. Po co on tam jest jeszcze potrzebny? 


- No nareszcie! Ile można na was czekać?- rzuciła z niecierpliwiona Izz i widząc, że jestem sam, dodała - A gdzie Alec?


- Podejrzewam, że jeszcze nie gotowy - mruknąłem nawet na nią nie patrząc. 


Podszedłem do Clary, która stała trochę dalej.

- Nie powinnaś teraz odpoczywać? - zagadałem, zatrzymując się jakiś metr od niej.


- Nie jestem zmęczona, Jace - odparła przeczesując włosy ręką, na co jej długie rude włosy opadły kaskadą na prawe ramię. Dopiero teraz mogłem się jej bardziej przyjrzeć. Zwykłe leginsy i szara luźna koszulka do bioder. Nie wyglądała powalająco, ale dla mnie była piękna.


- Jeszcze - szepnąłem jej do ucha, na co rudowłosa spuściła głowę w dół, a na jej policzkach dostrzegłem rumieńce. Zaśmiałem się na ten widok, bo dobrze wiedziałem o czym pomyślała.


Ująłem jej twarz w dłonie i nachalnie pocałowałem. Dziewczynie najwidoczniej się to spodobało, bo jej ręce oplotły moją szyje, a moje powędrowały na jej talię, jeszcze bardziej ją do siebie przyciągając. Nie obchodziło mnie to, że nie jesteśmy tu sami. W tamtej chwili obchodziła mnie tylko ona.


- Jesteście obrzydliwi - stwierdził Raphael, spoglądając na nas obrzydzeniem, tym samym zmuszając nas od oderwania się od siebie. I spojrzenia w jego kierunku.


- I mówi to koleś, który żywi się krwią - dodałem ironicznie.


- Wybacz amigo. Taka moja natura - dodał oschle.


- Więc chyba się rozumiemy - nasza konwersacja była przesiąknięta sarkazmem, więc postanowiłem ją zakończyć, dla naszego bezpieczeństwa. 


Nie zauważyłem nawet, kiedy obok mnie pojawił się Alec, który spojrzał na mnie znaczącym spojrzeniem i ruszył do wyjścia, a za nim Isabelle.
Przeniosłem wzrok na Clary, która wciąż stała naprzeciw mnie, ze spuszczoną głową podziwiając zapewne podłogę.
Przejechałem kciukiem po jej policzku zmuszając ją do tego, by na mnie spojrzała. Nie chciałem jej zostawiać, zwłaszcza sam na sam z Santiago, no prawie, nie licząc Rachel, która swoją drogą gdzieś zniknęła. Magnus i Robert wyszli nie informując nikogo gdzie, ani kiedy wrócą. Wszyscy chyba się zmówili, by zostawić ich tu samych. 


Schyliłem się i ją pocałowałem. Delikatnie, ale namiętnie.


- Niedługo wrócę - wyszeptałem w jej usta. Ruszyłem do wyjścia, wcześniej obdarzając Raphael'a krótkim spojrzeniem, które odwzajemnił.
To wystarczyło, by wiedzieć że coś jest nie tak.


*           *           *           *           *
 To Ja x
Miałam mały dylemat, czy opublikować rozdział dziś czy nie. No, ale w końcu postanowiłam go wstawić. Jak widać Raphael żyje.. jeszcze ;) I nie wiem czy zrobić to w kolejnym rozdziale, bo mam dwie wersje i zastanawiam się, która jest lepsza, ale chyba pomału się domyślam. x
Moja wena i chęć do kontynuacji stopniowo wraca i chyba wiem komu to zawdzięczam ;) Mam nadzieję że rozdział jakoś wyszedł, bo mnie tak szczerze nie bardzo przypadł i.. no cóż.
Na koniec mam do Was prośbę.. Zostawcie po sobie jakiś ślad! xx

Do napisania! :) 

piątek, 26 lutego 2016

Liebster Blog Award

Cóż.. kolejna nominacja tym razem od Pauliny Patrycji i Mani Mai ! Bardzo Wam dziękuje dziewczyny, a zwłaszcza Mani za miłe słowa. Postaram się trzymać zakazu ;) xx

Pytania Pauliny:
 
1. Co jest twoją inspiracją? 
Hm.. sama nie wiem. x

2. Jaki masz sposób na deszczowy dzień?
Dobra książka, gorące kakao i ulubiony kocyk. xd

3. Co sprawia, że się uśmiechasz?
 m.i. Wasze miłe i motywujące komentarze. ^^

4. Od jak dawna piszesz?
Trzy lata z bardzo długimi przerwami.

5. Kiedy został założy twój pierwszy blog?
W 2013. x

6. Jakie jest twoje hobby?
Pisanie, czytanie i spanie x Ale siatkówka też xx

7.   Czytasz obecnie jakąś książkę? Jeśli tak to jaką?
Nie mam zbytnio czasu. ;/

8.  Masz rodzeństwo? 
Tak.

9.  Twoje ulubione zwierzę? 
Pies. x 

10.  Złapałaś/ eś kiedyś motyla?
Powiem szczerze że nie pamiętam. x

11. Co sprawia ci najczęściej przykrość? 
Słowa. x

Pytania Mani:

1.  Dlaczego prowadzisz bloga?
Takie hobby. ;)

2.  Co cię uszczęśliwia?
 Dużo rzeczy. x

3.  Najlepszy książkowy bohater?
Nie mam takiego. 

4.  Najlepsza książka na świecie?
 Trudno wybrać. xx

5.  Jesteś ekstrawertykiem, czy introwertykiem?
 Ambiwertykiem ;) x

6. Ulubiony deser?
 Lody!

7.  Czytasz książki?
Jasne że tak. x 

8.  Do jakiej postaci książkowej jesteś najbardziej podobna?
Chyba do żadnej. 

9.  Plan na idealny dzień?
Ja + łóżko + popcorn = Maraton filmowy ♥

10.  Ulubiony przedmiot w szkole?
haha, gdybym jeszcze taki miała xx ;)

11.  Byłaś kiedyś/ jesteś zakochana?
Byłam ;) x 

Nie mam głowy do nominacji, więc wybaczcie że po raz kolejny tego nie zrobię :3 
Rozdział powinnien pojawić się do końca miesiąca.
R V S pozdrawia xx

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 22

                                 PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM!

RACHEL


W ciągu kilku dni zmieniło się parę rzeczy. Magnus postanowił wrócić do siebie, pod pretekstem " ważnych spraw", ale zapewnił, że jeśli Verdun znów da o sobie znać, to mamy go powiadomić. Maryse i Robert wrócili wreszcie do Instytutu, a kiedy zobaczyli mnie i Clary w takim, a nie innym stanie, natychmiast żądali wyjaśnień.
Isabelle wyjaśniła im w skrócie wszystko, pomijając dla bezpieczeństwa kilka rzeczy.
Jeśli chodzi o mnie, to mogłam spać spokojnie, nie martwiąc się o to, że gdy tylko zamknę oczy, ujrzę przerażającą postać, która chce mi zrobić krzywdę. Rana na klatce piersiowej, powoli się goiła i mogłam wykonywać większość czynności, podobnie jak rudowłosa, która została 2 dni temu wypuszczona z izby.
Można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, a właściwie prawie wszystko.


Westchnęłam i spojrzałam na zegarek na lewym nadgarstku, przy okazji przejeżdżając  wzrokiem, po mało widocznej bliźnie po kłach wampira, a w mojej głowie pojawiło się  wspomnienie z ostatniego wieczoru.
Potrząsnęłam głową, nie chcąc dalej, o tym myśleć i znów spojrzałam na zegarek w pół do dziesiątej pomyślałam. Siedziałam na schodach prowadzące do Pandemonium, skąd dochodziła głośna muzyka. Ubrana w strój bojowy czekałam na Clary która powiedziała, że musi coś jeszcze załatwić, więc umówiłyśmy się przed klubem.
Ze względu na to, że Jace, Alec i Izz mieli zakaz wstępu robota spadła na nas dwie, ale nie narzekam. Początkowo Maryse nie była przekonana byśmy szły, zwłaszcza, że nie do końca jesteśmy "sprawne fizycznie", ale po rozmowie z Robertem i lekkim wahaniu, w końcu się zgodziła, jednak przed misją musiałyśmy trochę potrenować, bo w ostatnim czasie, w ogóle nie było na to chwili i wyszłyśmy z formy.
Wróciłam do rzeczywistości i rozejrzałam się po pustej i ciemnej ulicy oświetlanej przez lampy, ale nie zauważyłam nigdzie rudej.
Przez myśl przeszło mi, że może coś się stało, ale szybko znikła, gdy zauważyłam postać nie daleko mnie i dopiero po chwili zorientowałam się, że to Clary. 


- Coś długo ci szło to załatwianie - odparłam z sarkazmem, gdy znalazła się na tyle blisko, by mogła to usłyszeć.


Dziewczyna tylko spojrzała na mnie przelotne, po czym skierowała się do klubu nie sprawdzając nawet, czy jestem za nią.
Po przekroczeniu progu uderzyła mnie woń alkoholu, a uszy podrażniała głośna muzyka. Nie pewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu wypełnionym ludźmi, ubranych w większości na czarno, tańcząc w rytm ciężkiej muzyki. Rozejrzałam się jeszcze raz, kiedy zorientowałam się, że nie ma przy mnie Clary, jednak nie umiałam jej dostrzec wśród tego tłumu. Podeszłam do baru siadając na wysokim stołu i ostrożnie się rozglądając. Rozejrzałam się ostatni raz po klubie i nie zauważając niczego dziwnego, okręciłam się stołkiem do blatu i wtedy to poczułam.
Ten ból, jakby ktoś rozrywał mi klatkę piersiową od wewnątrz, szybko dotknęłam tego miejsca nie czując mokrej cieczy, tylko przeraźliwy ból, przez który z trudem łapałam oddech.
Dopiero w tamtej chwili wiedziałam już, że to nie ja jestem tą poszkodowaną. Z trudem zeszłam ze stołka, starając się złapać równowagę, co było bardzo trudne i zaczęłam iść przez tłum szukając Clary. Nie zważając na ból dotarłam do łazienki z nadzieją, że tam będzie rudowłosa. Ciężkim krokiem weszłam do środka, od razu podchodząc do umywalki, na której się oparłam i zamglonym wzrokiem spojrzałam w lustro. W odbiciu za sobą dostrzegłam jakąś postać, ale nie byłam w stanie stwierdzić kto to. 


- Kim jesteś? - wyszeptałam, w tym samym czasie moje powieki zaczęły robić się ciężkie, a ja sama zaczęłam bezwładnie opadać na ziemie.


Zdążyłam jeszcze usłyszeć jedno zdanie, za nim całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością.


- Jestem przy tobie.


Nie znałam tego głosu.

    *    *    *
Ciemność. Tylko tyle widziałam. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie czułam żadnego bólu, czyżbym umarła? Moje wątpliwości zostały szybko rozwijane, słysząc nie do końca wyraźne głosy, z których zdążyłam usłyszeć urywek rozmowy.


- To było do przewidzenia. Mówiłam, żeby je nie wysyłać - Kobiecy głos, był zdenerwowany i przepełniony troską. 


- Nic jej nie będzie - uspokajał ją męski, znajomy głos.


- Ostatnim razem, też tak mówiłeś - potem słyszałam tylko tupot obcasów, trzaskanie drzwi i znów zostałam pochłonięta, ale tym razem przez sen.

CLARY

Obserwowałam jak Rachel powoli podnosi powieki. Widać było, że przychodzi jej to z trudem. Powoli zaczęłam żałować  że zostawiłam ją wczoraj samą, bo teraz przeze mnie tu leży.
Westchnęłam spuszczając swój wzrok na ręce.


- Jestem w izbie? - usłyszałam senny głos Rachel.


- Tak.


- A jak długo.. - przerwałam jej.


- Spałaś całą noc - Podniosłam na nią wzrok i posyłając lekki uśmiech. 


Przez chwile dziewczyna przyglądała mi się z nieodgadnionym wzrokiem, a po chwili posłała mi zdziwione spojrzenie.
- Nic Ci nie jest?


- To ja powinnam spytać o to Ciebie - odparłam zdezorientowana, po czym dodałam - O co chodzi?


- Nie poczułaś nic? Żadnego bólu? - spytała zaskoczona, podnosząc się do pozycji siedzącej, przy tym lekko się krzywiąc z bólu.


- Rachel.. - zaczęłam, ale ona tylko zaczęła 

kręcić głową.

- Nie rozumiem - szepnęła.


- Nie jesteście, ze sobą, w żaden sposób połączone - Odezwał się głos, gdzieś nie daleko - Wykorzystuje tylko fakt, że jesteście blisko. 


Magnus opierał się o framugę futryny z rękami założonymi na piersi, obserwując nas swoimi kocimi oczami. Ubrany, o dziwo w czarną koszule, kamizelkę w kolorze brudnego złota, zielonkawe spodnie oraz brązowe, skórzane buty. Włosy jak zawsze w nieładzie i lekko błyszczące.

- Dopóki macie w sobie jego truciznę, nie da wam spokoju. Będzie robił to częściej i bardziej brutalniej- zakończył, wciąż oparty o framugę.


- Jest sposób, by go
 zatrzymać? - spytałam z nadzieją.

Czarodziejprzez chwile stał nie odzywając się, ale w końcu westchnął i powiedział.

- Są dwa wyjścia - dodał - Ale żadna z nich nie, obejdzie się, bez czyjejś śmierci.


Przez chwile analizowałam jego słowa. Śmierć za życie? Nie ma takiej opcji. Natychmiast spojrzałam na Rachel. Jej wzrok był nieobecny. Znów spojrzałam na Magnusa.


- Mów - powiedziałam cicho, uważnie go obserwując.


Bane podszedł bliżej, ale wciąż trzymał się z lekkim dystansem.


- Najprostszym sposobem było, by was zabić - dodał szybko, widząc minę Rachel - Ale ze względu na to, że przyniosło by to jeszcze więcej ofiar - tu spojrzał znacząco na mnie - To pozostaje nam druga opcja, która też, nie zbyt mi się podoba - odparł krzywiąc się lekko.


- To znaczy? - tym razem spytała Rachel, która swoją drogą nie wyglądała najlepiej.


- Śmierć za życie - powiedział to tak cicho, że zastanawiałam się, czy się nie przesłyszałam.
Odruchowo zerknęłam na brunetkę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.


Wstałam, posyłając Magnusowi porozumiewawcze spojrzenie.


- Powinnaś odpoczywać - lekko się uśmiechnęłam i wyszłam z izby.


Gdy byłam już na korytarzu, koło mnie znalazł się czarodziej. 


- Masz kogoś na myśli? - wypowiedziałam te słowa prawie że szeptem, obserwując Rachel, zza delikatnie uchylonych drzwi - Mówisz o Raphael'u? - dodałam

- On sam się do tego nigdy nie przyzna, ale zrobi wszystko, by ona żyła - odpowiedział pewnie dodając - Może nie jest już człowiekiem, ale w środku wciąż ma uczucia, których za wszelką cenę, chce się wyrzec. 

- Co chcesz przez to powiedzieć? 

- Raphael może was uratować. 



                                                     *    *   *   *   *


Przepraszam.. Nie wiem co mogę napisać. Nie było rozdziału przez długi czas, bo w zwyczaju nie miałam weny ani chęci. Myślałam też nad tym żeby po prostu tak bez słowa porzucić bloga, ale było by to wredne i egoistyczne z mojej strony. Fakt ta tematyka nie sprawia mi tej radości co na początku, ale będę ją kontynuować lub w każdym razie się starać, co nie jest proste, bo napisanie głupiego prostego zdania zajmuje mi nawet godzine. Nie mówiąc już o napisaniu całego rozdziału. A nad tym spędziłam 3 miesiące..
Szczerze? Coraz trudniej zaczyna mi się wymyślać jakąkolwiek scene akcji itp. Może to zauważyliście, a może nie. I może się zdziwicie, ale pisanie na siłę sprawia we mnie chęć pisania więcej i pewnie gdyby nie to, to nie było by tego rozdziału dzisiaj. 
Nie wiem co mogę jeszcze napisać.. od jakiegoś czasu jestem na tyle sfrustrowana że postanawiam zabić swojego ulubionego bohatera.. chyba ze mną źle..
Mam nadzieję że rozdział choć trochę się podobał x
R V S