sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 23

 Rozdział dedykuję Ms. Veronice. xx

RACHEL

Otworzyłam oczy z trudem łapiąc oddech. Kolejny koszmar tej nocy, tym razem był o wiele gorszy. Gdy już uregulowałam swój oddech i serce rozejrzałam się po sali. Tak wciąż jestem w izbie. Maryse powiedziała, że tak będzie lepiej. Szkoda tylko, że nie dla mnie pomyślałam.


Nie wiele myśląc, wstałam z łóżka kierując się do wyjścia. Szybko przeszłam korytarz, wchodząc schodami na odpowiednie piętro i kierując moje kroki w stronę pokoju. Gdy stanęłam przed drzwiami trochę się wahałam. W końcu,jednak bez pukania weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. W pomieszczeniu panowała ciemność, ale o dziwo chłopak nie spał. Siedział na parapecie, a kiedy mnie zobaczył zeskoczył z niego.


- Co ty tu robisz? I dlaczego nie leżysz w izbie? - spytał przyglądając mi się.


Poczułam się trochę niezręcznie. Nie, nie dlatego, że stoję przed nim w króciutkich spodenkach i w koszulce w misie. To przypomniało mi podobne sytuacje, gdy spał ze mną po tym, jak widziałam Verduna.


- Miałam koszmary - powiedziałam zgodnie z prawdą - Mogłabym.. um.. spać z tobą? - dodałam trochę ciszej czując, jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. 


Alec spojrzał na mnie trochę zaskoczony, ale już po chwili na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.


- Mam to odebrać jako propozycje? - droczył się ze mną. A ja jeszcze bardziej się zawstydziłam mimo, że było ciemno to byłam pewna, że zauważył moją czerwoną twarz.


- Czy każdy facet musi myśleć tylko o jednym - fuknęłam podenerwowana.


- Ty to powiedziałaś - zaśmiał się widząc moją minę - Żartowałem. Chodź.


Podeszłam do łóżka i wślizgnęłam się do niego, obracając się tyłem do chłopaka. Po chwili poczułam, jak wchodzi pod kołdrę, a materac ugina się pod jego ciężarem. Zaraz potem, jego ręka oplotła się wokół mojej tali, przysuwając mnie bliżej siebie. Poczułam się bezpieczna, jednak z drugiej strony, nie chciałam tego. Wolałabym teraz, tak się czuć przy kimś innym, przy kimś, kto nie mógł by mi tego dać. Zamknęłam oczy chcąc zasnąć i wypędzić z głowy nie potrzebne myśli.
Chciałam po prostu zapomnieć, tak jak powiedział.

  *    *    *
Budząc się następnego dnia nie było przy mnie Alec'a. W sumie to i nawet lepiej. Wstałam z łóżka i ostrożnie wyszłam na korytarz do swojego pokoju. Gdy się już w nim znalazłam, od razu pobiegłam do łazienki. Było mi niedobrze, ale to nie jedyne zmartwienie. Czułam się słaba.
Spuściłam wodę i niezgrabnie wstałam podchodząc do umywalki, by umyć zęby i przemyć twarz.
Podniosłam wzrok na swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Ale to pewnie za łagodne słowo na mój wygląd. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust, które nieświadomie wstrzymałam. Otworzyłam oczy i skierowałam się do szafy, z której wyciągnęłam czarne jeansy i tego samego koloru bluzę. Włosy rozczesałam zostawiając rozpuszczone. Wiedziałam, że jak Maryse mnie zobaczy to będzie zła, jednak nie przejmowałam się tym. Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni, w której siedział tylko Pan Lightwood popijając kawę i przeglądając jakieś papiery. Trochę się zdziwiłam. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą. Usiadłam przy blacie i w tym samym czasie mężczyzna powiedział.


- Gdyby Maryse tu była, to siłą zaciągnęłaby Cię do izby - spojrzałam na niego zaskoczona. Skąd wiedział że to ja?


- Gdzie reszta? - spytałam niepewnie.


- Trenują -odparł krótko wciąż patrząc w papiery. Czułam się trochę dziwnie w jego towarzystwie. Może dlatego, że rzadko mam okazję z nim porozmawiać. Ale szczerze wolałam, by była tu Maryse, swoją drogą ciekawe, gdzie teraz jest.


- Maryse wyjechała do Idrysu. Wróci jutro pod wieczór - wyjaśnił, na co ja zrobiłam wielkie oczy.
Ten facet ma oczy dookoła głowy i czyta w myślach. Za niedługo odkryje pewnie, że jest jasnowidzem. Boże, co ze mną dzisiaj nie tak pomyślałam i nie widocznie pokręciłam głową.
- Jesteś głodna?


- Nie - wymusiłam uśmiech, po czym dodałam
 - Pójdę zobaczyć jak im idzie.

Wstałam odchodząc, ale zatrzymał mnie głos Robert'a.


- Będziecie mieli dzisiaj gościa.


Odwróciłam się w jego stronę, ze znakiem zapytania, ale ten zamiast odpowiedzieć, uśmiechnął się tajemniczo i wrócił do papierkowej roboty.
Stałam tam jeszcze przez chwile i jakby otrząsając się z transu ruszyłam w stronę sali treningowej.

CLARY

Siedzieliśmy tu od szóstej trenując i ani razu nie poczułam mdłości, czy osłabienia. Można by powiedzieć, że 'wróciłam' do zdrowych, ale wcale tak nie było. Spojrzałam na Isabelle, która aktualnie wspinała się po drabinkach bez linek, na co miałam ochotę krzyknąć w jej stronę zwracając jej uwagę, ale przez to pewnie straciłaby równowagę i koncentrację. Kątem oka zauważyłam Jace'a, który przechodził tor przeszkód. Było widać po nim determinację i szybkość, z jaką omijał lasery i płonące dyski. Nie zdążyłam przyjrzeć się mu bardziej, bo widziałam jak Alec rzuca we mnie serafickimi nożami. Sprawnie wszystkie ominęłam schylając się, albo odchylając się w bok. W tym momencie usłyszałam otwieranie drzwi, a do sali weszła Rachel. Trochę się zdziwiłam na jej widok. Jeszcze zaledwie wczoraj nie mogła wstać z łóżka. Rozejrzała się po sali, a jej wzrok padł na mnie.


- Cześć.


- Hej - rzuciłam wysyłając w jej stronę lekki uśmiech, którego nie odwzajemniła. 


- Jak się czujesz? - zapytała Isabelle, która znalazła się już na ziemi ciężko oddychając.


- Lepiej - odparła, po czym dodała - Robert powiedział, że będziemy mieli gościa. Wiecie coś o tym?


Spojrzałam na Izzy, która także przeniosła wzrok na mnie z miną, która mówiła sama za siebie - nie wiedziała. Nikt nie wiedział. Znów spojrzałam na Rachel, chcąc coś powiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszałam krzyk Alec'a.


- Clary! uważaj! - Nie zdążyłam nawet spojrzeć w tamtą stronę, a poczułam szarpnięcie, które spowodowało że zamknęłam oczy. Myślałam, że dostałam, czując za plecami.. ścianę? I czyjeś ręce oplatające mnie w tali. A gdzieś nie daleko brzdęk upadającego noża.


- Tęskniłaś? - cichy szept blisko mojego ucha spowodował zimne dreszcze. Doskonale wiedziałam czyj to głos. Powoli otworzyłam oczy napotykając jego czarne tęczówki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak blisko mnie się znajduje. Szybko odepchnęłam go od siebie i momentalnie spojrzałam na Jace'a, który nawet na mnie nie spojrzał. Jego wzrok był utkwiony w osobę obok mnie. Mimo, że na głowie miał kaptur, to widziałam jego złośliwy uśmiech. 


- Aż tak bardzo jej nie lubisz, że postanawiasz ją zabić? - Odwrócił się w stronę Alec'a, ścigając kaptur.


Wszyscy obecni byli nieźle zdziwieni jego wizytą, zwłaszcza o tej porze. Spojrzałam na Rachel, która spojrzała na mnie przelotnie i zaczęła wycofywać się z zamiarem wyjścia napotykając Magnus'a. Wymienili kilka słów, po czym dziewczyna opuściła sale, nie odwracając się.


- Co ty tu robisz? - usłyszałam głos Isabelle. 


- Powiedzmy że przyszedłem uregulować dług wdzięczności - odparł. Dług wdzięczności? Czyli on już wiedział. Przez krótką chwilę, miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, żeby tego nie robił.


- Dług wdzięczności? Ty? - dodał sarkastycznie Jace, na co posłałam mu piorunujące spojrzenie, na które tylko prychnął. 

- Gdzie jest Rachel? - spytał Alec, rozglądając się po sali, czym zwrócił całą naszą uwagę na niego.


- Wyszła odetchnąć świeżym powietrzem - odpowiedział mu Magnus, nawet na niego nie patrząc. Jego wzrok był utkwiony w Raphael'u. Skąd to wiedziałam? Nie krył tego. Raphael na te słowa, mruknął coś pod nosem w swoim ojczystym języku, a następnie spojrzał na Bane'a, ale się nie odezwał.


- Pójdę do niej - mruknął brunet, po czym wyminął czarodzieja i wyszedł.

RACHEL

Siedziałam na schodach Instytutu, tak bez celu. Nie czułam się za dobrze, a rozmowa z Magnus'em wcale nie poprawiła mi samopoczucia.
Głęboko westchnęłam zamykając oczy, by po chwili znów je otworzyć.


- To przez niego, tak? - Na ten głos lekko podskoczyłam. Spojrzałam na Alec'a, który się do mnie przysiadł.


- Nie do końca - przyznałam szczerze, dodając - Wiesz dlaczego tu jest?


- Nie wiem - wzruszył ramionami - Nie miałem kompletnego pojęcia  że się tu zjawi. Ale skoro już tu jest, to najwidoczniej miał powód i to duży - dodał, patrząc gdzieś przed siebie.


Spojrzałam na niego przez chwile, ale nic nie powiedziałam.
Po krótkiej ciszy, postanowiłam zabrać głos.


- Wracamy?


Alec pokiwał tylko głową. Wstając, o mało co się nie przewróciłam, na szczęście przytrzymał mnie brunet. 


- Wszystko w porządku? - spytał z troską w głosie.


- Tak. Po prostu poczułam się słabo - odezwałam się nie pewnie, trzymając ręce na jego przedramieniu. Wzięłam kilka płytkich oddechów i podniosłam wzrok na niego.


- Jadłaś coś dzisiaj? - spytał, na co ja pokręciła głową, a on westchnął odchylając głowę do tyłu.


- Musisz coś zjeść - powiedział znów na mnie spojrzawszy.


- Nie jestem głodna.


- To dla twojego dobra.


- Alec, mówię poważnie. 


- Ja też. 


Nie zauważyłam, kiedy zostałam delikatnie przyciśnięta do jednej ze ścian. Jego ręce znajdowały się teraz znacznie niżej, niż wcześniej, a dokładniej na moich biodrach. Sama swoje przyparłam do ściany. Odważnie spojrzałam mu w oczy, w których można było dostrzec dziwne iskierki. Nie czułam strachu, ale nie podobało mi się to.


- Alec.. - to wystarczyło, by chłopak mnie puścił i bez słowa odszedł w kierunku wejścia zostawiając mnie z szokiem.

JACE

Przez resztę dnia przesiedzieliśmy w sali treningowej, szykując się na dzisiejszą misję. I nie, nie jest to Pandemonium, ale zupełnie inny klub, o nazwie Fancy, położony w znacznie dalszej części Brooklynu, która nie należy wcale do przyjaznej. Wszyscy trenowaliśmy, nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu wybije odpowiednia godzina. 


- Zbieramy się - głos Alec'a zmusił mnie do zaprzestania ćwiczeń i spojrzenia na zegar, wiszący na ścianie. Dochodziła dziesiąta. Przeniosłem wzrok na bruneta, który w szybkim tempie wstał z podłogi, na której leżał dobrą godzinę i ruszył w stronę drzwi.


- Spotkamy się przy wyjściu! - usłyszałem jeszcze jego krzyk z korytarza, a potem zostałem sam.


Z niechęcią odłożyłem kij na swoje miejsce i ruszyłem do swojego pokoju się przebrać.
Po kilku minutach byłem już gotowy i zeszłem na dół, gdzie stali już Clary, Isabelle i Raphael. Po co on tam jest jeszcze potrzebny? 


- No nareszcie! Ile można na was czekać?- rzuciła z niecierpliwiona Izz i widząc, że jestem sam, dodała - A gdzie Alec?


- Podejrzewam, że jeszcze nie gotowy - mruknąłem nawet na nią nie patrząc. 


Podszedłem do Clary, która stała trochę dalej.

- Nie powinnaś teraz odpoczywać? - zagadałem, zatrzymując się jakiś metr od niej.


- Nie jestem zmęczona, Jace - odparła przeczesując włosy ręką, na co jej długie rude włosy opadły kaskadą na prawe ramię. Dopiero teraz mogłem się jej bardziej przyjrzeć. Zwykłe leginsy i szara luźna koszulka do bioder. Nie wyglądała powalająco, ale dla mnie była piękna.


- Jeszcze - szepnąłem jej do ucha, na co rudowłosa spuściła głowę w dół, a na jej policzkach dostrzegłem rumieńce. Zaśmiałem się na ten widok, bo dobrze wiedziałem o czym pomyślała.


Ująłem jej twarz w dłonie i nachalnie pocałowałem. Dziewczynie najwidoczniej się to spodobało, bo jej ręce oplotły moją szyje, a moje powędrowały na jej talię, jeszcze bardziej ją do siebie przyciągając. Nie obchodziło mnie to, że nie jesteśmy tu sami. W tamtej chwili obchodziła mnie tylko ona.


- Jesteście obrzydliwi - stwierdził Raphael, spoglądając na nas obrzydzeniem, tym samym zmuszając nas od oderwania się od siebie. I spojrzenia w jego kierunku.


- I mówi to koleś, który żywi się krwią - dodałem ironicznie.


- Wybacz amigo. Taka moja natura - dodał oschle.


- Więc chyba się rozumiemy - nasza konwersacja była przesiąknięta sarkazmem, więc postanowiłem ją zakończyć, dla naszego bezpieczeństwa. 


Nie zauważyłem nawet, kiedy obok mnie pojawił się Alec, który spojrzał na mnie znaczącym spojrzeniem i ruszył do wyjścia, a za nim Isabelle.
Przeniosłem wzrok na Clary, która wciąż stała naprzeciw mnie, ze spuszczoną głową podziwiając zapewne podłogę.
Przejechałem kciukiem po jej policzku zmuszając ją do tego, by na mnie spojrzała. Nie chciałem jej zostawiać, zwłaszcza sam na sam z Santiago, no prawie, nie licząc Rachel, która swoją drogą gdzieś zniknęła. Magnus i Robert wyszli nie informując nikogo gdzie, ani kiedy wrócą. Wszyscy chyba się zmówili, by zostawić ich tu samych. 


Schyliłem się i ją pocałowałem. Delikatnie, ale namiętnie.


- Niedługo wrócę - wyszeptałem w jej usta. Ruszyłem do wyjścia, wcześniej obdarzając Raphael'a krótkim spojrzeniem, które odwzajemnił.
To wystarczyło, by wiedzieć że coś jest nie tak.


*           *           *           *           *
 To Ja x
Miałam mały dylemat, czy opublikować rozdział dziś czy nie. No, ale w końcu postanowiłam go wstawić. Jak widać Raphael żyje.. jeszcze ;) I nie wiem czy zrobić to w kolejnym rozdziale, bo mam dwie wersje i zastanawiam się, która jest lepsza, ale chyba pomału się domyślam. x
Moja wena i chęć do kontynuacji stopniowo wraca i chyba wiem komu to zawdzięczam ;) Mam nadzieję że rozdział jakoś wyszedł, bo mnie tak szczerze nie bardzo przypadł i.. no cóż.
Na koniec mam do Was prośbę.. Zostawcie po sobie jakiś ślad! xx

Do napisania! :) 

8 komentarzy:

  1. Oooo dziękuję za dedyka <3 Rozdział B O S K I <3<3<3<3<3 Już nie mogę się doczekać NEXTA!!!!!!!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja mało Rachel <3 nie zabijaj go :( skąbinuj że na przykład ona umiera i idzie do swego "świata " piekło i powraca

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli zabijesz go w przyszłym rozdziale to wiedz że ja zabije ciebie! (Tak to jest groźba XD) A tak na poważnie to nie mogę się doczekać neksta i... Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zabijaj go, bo naśle na ciebie inne wampiry i demony, a i jeszcze Clave (chociaż oni raczej się tym nie zajmą). Rozdział boski. Życzę weny i to sporo. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy pojawi się koleiny rozdział i kiedy ?? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nowy rozdział! Życzę dużo weny i czasu!
    Jak również zostałaś nominowana do Liebster Blog Award
    więcej na http://nefilimsawsrodn.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń