PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM!
RACHEL
W ciągu kilku dni zmieniło się parę rzeczy. Magnus postanowił wrócić do siebie, pod pretekstem " ważnych spraw", ale zapewnił, że jeśli Verdun znów da o sobie znać, to mamy go powiadomić. Maryse i Robert wrócili wreszcie do Instytutu, a kiedy zobaczyli mnie i Clary w takim, a nie innym stanie, natychmiast żądali wyjaśnień.
Isabelle wyjaśniła im w skrócie wszystko, pomijając dla bezpieczeństwa kilka rzeczy.
Jeśli chodzi o mnie, to mogłam spać spokojnie, nie martwiąc się o to, że gdy tylko zamknę oczy, ujrzę przerażającą postać, która chce mi zrobić krzywdę. Rana na klatce piersiowej, powoli się goiła i mogłam wykonywać większość czynności, podobnie jak rudowłosa, która została 2 dni temu wypuszczona z izby.
Można by powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, a właściwie prawie wszystko.
Westchnęłam i spojrzałam na zegarek na lewym nadgarstku, przy okazji przejeżdżając wzrokiem, po mało widocznej bliźnie po kłach wampira, a w mojej głowie pojawiło się wspomnienie z ostatniego wieczoru.
Potrząsnęłam głową, nie chcąc dalej, o tym myśleć i znów spojrzałam na zegarek w pół do dziesiątej pomyślałam. Siedziałam na schodach prowadzące do Pandemonium, skąd dochodziła głośna muzyka. Ubrana w strój bojowy czekałam na Clary która powiedziała, że musi coś jeszcze załatwić, więc umówiłyśmy się przed klubem.
Ze względu na to, że Jace, Alec i Izz mieli zakaz wstępu robota spadła na nas dwie, ale nie narzekam. Początkowo Maryse nie była przekonana byśmy szły, zwłaszcza, że nie do końca jesteśmy "sprawne fizycznie", ale po rozmowie z Robertem i lekkim wahaniu, w końcu się zgodziła, jednak przed misją musiałyśmy trochę potrenować, bo w ostatnim czasie, w ogóle nie było na to chwili i wyszłyśmy z formy.
Wróciłam do rzeczywistości i rozejrzałam się po pustej i ciemnej ulicy oświetlanej przez lampy, ale nie zauważyłam nigdzie rudej.
Przez myśl przeszło mi, że może coś się stało, ale szybko znikła, gdy zauważyłam postać nie daleko mnie i dopiero po chwili zorientowałam się, że to Clary.
- Coś długo ci szło to załatwianie - odparłam z sarkazmem, gdy znalazła się na tyle blisko, by mogła to usłyszeć.
Dziewczyna tylko spojrzała na mnie przelotne, po czym skierowała się do klubu nie sprawdzając nawet, czy jestem za nią.
Po przekroczeniu progu uderzyła mnie woń alkoholu, a uszy podrażniała głośna muzyka. Nie pewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu wypełnionym ludźmi, ubranych w większości na czarno, tańcząc w rytm ciężkiej muzyki. Rozejrzałam się jeszcze raz, kiedy zorientowałam się, że nie ma przy mnie Clary, jednak nie umiałam jej dostrzec wśród tego tłumu. Podeszłam do baru siadając na wysokim stołu i ostrożnie się rozglądając. Rozejrzałam się ostatni raz po klubie i nie zauważając niczego dziwnego, okręciłam się stołkiem do blatu i wtedy to poczułam.
Ten ból, jakby ktoś rozrywał mi klatkę piersiową od wewnątrz, szybko dotknęłam tego miejsca nie czując mokrej cieczy, tylko przeraźliwy ból, przez który z trudem łapałam oddech.
Dopiero w tamtej chwili wiedziałam już, że to nie ja jestem tą poszkodowaną. Z trudem zeszłam ze stołka, starając się złapać równowagę, co było bardzo trudne i zaczęłam iść przez tłum szukając Clary. Nie zważając na ból dotarłam do łazienki z nadzieją, że tam będzie rudowłosa. Ciężkim krokiem weszłam do środka, od razu podchodząc do umywalki, na której się oparłam i zamglonym wzrokiem spojrzałam w lustro. W odbiciu za sobą dostrzegłam jakąś postać, ale nie byłam w stanie stwierdzić kto to.
- Kim jesteś? - wyszeptałam, w tym samym czasie moje powieki zaczęły robić się ciężkie, a ja sama zaczęłam bezwładnie opadać na ziemie.
Zdążyłam jeszcze usłyszeć jedno zdanie, za nim całkowicie straciłam kontakt z rzeczywistością.
- Jestem przy tobie.
Nie znałam tego głosu.
* * *
Ciemność. Tylko tyle widziałam. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie czułam żadnego bólu, czyżbym umarła? Moje wątpliwości zostały szybko rozwijane, słysząc nie do końca wyraźne głosy, z których zdążyłam usłyszeć urywek rozmowy.
- To było do przewidzenia. Mówiłam, żeby je nie wysyłać - Kobiecy głos, był zdenerwowany i przepełniony troską.
- Nic jej nie będzie - uspokajał ją męski, znajomy głos.
- Ostatnim razem, też tak mówiłeś - potem słyszałam tylko tupot obcasów, trzaskanie drzwi i znów zostałam pochłonięta, ale tym razem przez sen.
CLARY
Obserwowałam jak Rachel powoli podnosi powieki. Widać było, że przychodzi jej to z trudem. Powoli zaczęłam żałować że zostawiłam ją wczoraj samą, bo teraz przeze mnie tu leży.
Westchnęłam spuszczając swój wzrok na ręce.
- Jestem w izbie? - usłyszałam senny głos Rachel.
- Tak.
- A jak długo.. - przerwałam jej.
- Spałaś całą noc - Podniosłam na nią wzrok i posyłając lekki uśmiech.
Przez chwile dziewczyna przyglądała mi się z nieodgadnionym wzrokiem, a po chwili posłała mi zdziwione spojrzenie.
- Nic Ci nie jest?
- To ja powinnam spytać o to Ciebie - odparłam zdezorientowana, po czym dodałam - O co chodzi?
- Nie poczułaś nic? Żadnego bólu? - spytała zaskoczona, podnosząc się do pozycji siedzącej, przy tym lekko się krzywiąc z bólu.
- Rachel.. - zaczęłam, ale ona tylko zaczęła
kręcić głową.
- Nie rozumiem - szepnęła.
- Nie jesteście, ze sobą, w żaden sposób połączone - Odezwał się głos, gdzieś nie daleko - Wykorzystuje tylko fakt, że jesteście blisko.
Magnus opierał się o framugę futryny z rękami założonymi na piersi, obserwując nas swoimi kocimi oczami. Ubrany, o dziwo w czarną koszule, kamizelkę w kolorze brudnego złota, zielonkawe spodnie oraz brązowe, skórzane buty. Włosy jak zawsze w nieładzie i lekko błyszczące.
- Dopóki macie w sobie jego truciznę, nie da wam spokoju. Będzie robił to częściej i bardziej brutalniej- zakończył, wciąż oparty o framugę.
- Jest sposób, by go zatrzymać? - spytałam z nadzieją.
Czarodziejprzez chwile stał nie odzywając się, ale w końcu westchnął i powiedział.
- Są dwa wyjścia - dodał - Ale żadna z nich nie, obejdzie się, bez czyjejś śmierci.
Przez chwile analizowałam jego słowa. Śmierć za życie? Nie ma takiej opcji. Natychmiast spojrzałam na Rachel. Jej wzrok był nieobecny. Znów spojrzałam na Magnusa.
- Mów - powiedziałam cicho, uważnie go obserwując.
Bane podszedł bliżej, ale wciąż trzymał się z lekkim dystansem.
- Najprostszym sposobem było, by was zabić - dodał szybko, widząc minę Rachel - Ale ze względu na to, że przyniosło by to jeszcze więcej ofiar - tu spojrzał znacząco na mnie - To pozostaje nam druga opcja, która też, nie zbyt mi się podoba - odparł krzywiąc się lekko.
- To znaczy? - tym razem spytała Rachel, która swoją drogą nie wyglądała najlepiej.
- Śmierć za życie - powiedział to tak cicho, że zastanawiałam się, czy się nie przesłyszałam.
Odruchowo zerknęłam na brunetkę. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Wstałam, posyłając Magnusowi porozumiewawcze spojrzenie.
- Powinnaś odpoczywać - lekko się uśmiechnęłam i wyszłam z izby.
Gdy byłam już na korytarzu, koło mnie znalazł się czarodziej.
- Masz kogoś na myśli? - wypowiedziałam te słowa prawie że szeptem, obserwując Rachel, zza delikatnie uchylonych drzwi - Mówisz o Raphael'u? - dodałam
- On sam się do tego nigdy nie przyzna, ale zrobi wszystko, by ona żyła - odpowiedział pewnie dodając - Może nie jest już człowiekiem, ale w środku wciąż ma uczucia, których za wszelką cenę, chce się wyrzec.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Raphael może was uratować.
* * * * *
Przepraszam.. Nie wiem co mogę napisać. Nie było rozdziału przez długi czas, bo w zwyczaju nie miałam weny ani chęci. Myślałam też nad tym żeby po prostu tak bez słowa porzucić bloga, ale było by to wredne i egoistyczne z mojej strony. Fakt ta tematyka nie sprawia mi tej radości co na początku, ale będę ją kontynuować lub w każdym razie się starać, co nie jest proste, bo napisanie głupiego prostego zdania zajmuje mi nawet godzine. Nie mówiąc już o napisaniu całego rozdziału. A nad tym spędziłam 3 miesiące..
Szczerze? Coraz trudniej zaczyna mi się wymyślać jakąkolwiek scene akcji itp. Może to zauważyliście, a może nie. I może się zdziwicie, ale pisanie na siłę sprawia we mnie chęć pisania więcej i pewnie gdyby nie to, to nie było by tego rozdziału dzisiaj.
Nie wiem co mogę jeszcze napisać.. od jakiegoś czasu jestem na tyle sfrustrowana że postanawiam zabić swojego ulubionego bohatera.. chyba ze mną źle..
Mam nadzieję że rozdział choć trochę się podobał x
R V S
Rozdział naprawdę BOSKI <3<3<3 Tęskniłam i uwierz mi, znam to uczucie, kiedy wena nie dopisuje ;( Okropne uczucie, ale mimo to naprawdę cię podziwiam, że mimo tego uczucia, starasz się dla nas pisać. Nie zapomniałaś o tym blogu i o nas. Uważam, że ta historia jest naprawdę Ś W I E T N A <3 A ty masz talent do pisania. Jeżeli jednak co raz trudniej ci tworzyć akcję, to wciąż możesz zrobić sobie przerwę. Ja też tak robiłam i nadal robię. W czasie tej przerwy porób coś, co lubisz: obejrzyj film, serial, zdjęcia, powspominaj. Wyjdź gdzieś, COKOLWIEK! A rozdział po prostu pisz codziennie po kawałku ;***
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę WENY <3
Rozdział super. Życzę weny. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Życzę weny. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńTylko nie to :c Prosze o inne wyjście :/
OdpowiedzUsuńA blog genialny uwielbiam
Jest super!
OdpowiedzUsuńP.S
Oni.
Nocni Łowcy.
Myślą, że wiedzą wszystko.
Myślą, że nic ich nie zaskoczy.
Myślą, że nikt ich nie zauważa.
Nie wiedzą jednak, że istnieje jedna dziewczyna.
Jedna Przyziemna.
Która wie więcej niż mógłbyś się spodziewać.
Nie każdy Przyziemny jest ślepy.
Ona ma "Wzrok".
Zapraszam do czytania :)
KLIK!
1. Brak weny i chęci? Chyba rozumiem, ale spróbuj coś napisać. Cokolwiek! Potem to poprawisz i wyjdzie kolejne *cudeńko* :)
OdpowiedzUsuń2. Nominowałam cię do LBA! Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/02/lba-1.html
3. Nie poddawaj się i szukaj inspiracji! Przeczytaj ulubioną książkę, obejrzyj film lub posłuchaj piosenki! Nie poddawaj się. Zaczęłaś to skończ i nie opuszczaj tego bloga!! Zakazuję! xD
Pozdrawiam i duuuuuuuuuuużo weny <3
Hej! Zostałaś nominowana LBA! Więcej TU: http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuń